
Najdawniejsze dzieje Kraju Basków
Kraj Basków – kraj tajemniczy, przesycony kolorami Pirenejów, smakiem i zapachem oceanu, słodki i słony, omodlony przez pielgrzymów na Camino i w Arantzazu, owiany filozofią i śpiewem mnichów z klasztoru De Leyre, naznaczony cierpieniem Gerniki. Kraj niedoceniony. Wszędzie, na każdym niemalże kroku przepadamy przez coś cennego, potykamy się o romańskie i gotyckie zabytki, wpadamy w barok…Wycieczka do Kraju Basków to wyjątkowe przeżycie.
Kraj Basków – historia
Historia Basków jest tajemnicza. Baskowie nie należą do ludów indoeuropejskich, zamieszkiwali ten teren jeszcze przed przybyciem indoeuropejczyków. Wśród Basków grupa krwi B prawie nie występuje, natomiast dominuje grupa 0 (największy procent wśród Europejczyków). Język – euskara, również nie jest językiem indoeuropejskim. Nie ma wśród naukowców jednoznacznego stanowiska, co do pochodzenia euskery. Baskowie zawsze podkreślali swoją inność i odrębność. Byli jedynym ludem Półwyspu Iberyjskiego, którego nie zawłaszczyli Celtowie i nie podbili Rzymianie. W średniowieczu skutecznie oparli się najazdom Arabów i Franków. Baskowie zawsze umieli się jednoczyć, potrafili walczyć, byli nieustępliwi i cenili swoje prawa. Nawet, jeżeli na jakiś czas tracili część swojej niezależności, było to krótkotrwałe.
Pierwszym ośrodkiem ich państwowości było Królestwo Nawarry (IX wiek n.e.), a najsłynniejszym baskijskim władcą okresu średniowiecza i rekonkwisty – Sancho III Wielki. Ponieważ zapisał się w historii jako władca zwyciężający Arabów podczas rekonkwisty, wspominamy o nim podczas trekkingu w Andaluzji
Arantzazu i Góry Baskijskie
Trekking w Kraju Basków rozpoczynamy w miejscu świętym dla tego kraju. W Baskonii wiele miejsc o znaczeniu religijnym: Sanktuarium Ignacego Loyola , Monastyr de Leyre, Castillo de Javier, gdzie żył św. Franciszek Ksawery, patron Nawarry, czy Roncesvalles – pierwsza hiszpańska miejscowość na Camino de Santiago. Krainę przecinają szlaki pielgrzymkowe, wśród których najważniejsze to Camino de Santiago i Droga św. Ignacego Loyoli. Jadąc do Arantzazu mijamy Oñati i zatrzymujemy się na chwilę blisko starego centrum miasteczka.

Oñti to średniowieczne baskijskie miasto, położone w dolinie Udana. W 1539 roku w Oñti został założony Uniwersytet Świętego Ducha i przez wiele wieków był to jedyny uniwersytet w Kraju Basków. Zatrzymujemy się na chwilę, aby obejrzeć zabytkowy budynek.
Z Oñti droga wiedzie stromo pod górę do Arantzazu. Sanktuarium położone jest na wysokości ok. 750 m n.p.m w sercu Gór Baskijskich.

Tutaj, po krótkim odpoczynku, rozpoczynamy wędrówkę – przed nami Góry Baskijskie i najwyższy szczyt Aitxuri (1551 m n.p.m.), inaczej Aizkorri.

Góry wokół Arantzazu tworzą park natury, podlegający ochronie. Na szlaku spotykamy „niedzielnych turystów” ale także pielgrzymów. Arantzazu jest miejscem na drodze pielgrzymkowej św. Ignacego Loyoli.

Szczyt Aitxuri (1551 m n.p.m.) to najwyższe wzniesienie w Górach Baskijskich. Na wierzchołek prowadzi słabo oznakowana ścieżka, która wije się pomiędzy wapiennymi skałami. Ze szczytu można przejść granią aż do Arbelaitz. My jednak wracamy do Arantzazu. Nasz łatwy trekking w Kraju Basków schodzi w dolinę.


Pamplona i Nawarra

Pamplona jest stolicą Nawarry – autonomicznej wspólnoty Hiszpanii. Historycznie i kulturowo należy do Kraju Basków, jednak administracyjnie to już inna kraina. Pamplona została założona przez Rzymian. Nazwa miasta pochodzi od imienia Pompejusz. Baskijska nazwa miasta to Iruña – w języku Basków oznacza po prostu „miasto”. Obowiązuje tu język hiszpański i baskijski, mieszkańcy również identyfikują się z odrębnym narodowościami. Nasza wycieczka spędziła tu kilka godzin.

Turystyczne wizytówki miasta zabytki, walki byków oraz Ernest Hemingway. Zajrzyjmy do Katedry. Wśród ciekawych zabytków na szczególną uwagę zasługuje największy w całej Hiszpanii zbiór drewnianych rzeźb z okresu XIII- XVI w., które niegdyś zdobiły kościoły i kaplice Nawarry. Pomiędzy zabytkowymi kamienicami docieramy do Cafe Iruña. Filiżanka kawy umila wspomnienia o słynnym pisarzu. Jego popiersie spotykamy jednak w niechlubnym miejscu –w barze, pomiędzy kawiarnią a toaletą. Podobno Hemingway bar lubił najbardziej.

Współczesna Pamplona to miejsce tradycyjnego wyścigu byków. W lipcu odbywa się tutaj szczególne święto – Los Sanfermines ( święto ku czci św. Fermina). Na ulicach Pamplony odbywa się wówczas wyścig byków, w właściwie szaleńcza gonitwa – encierro, podczas której ludzie uciekają przed rozszalałymi, pędzącymi bykami. Nasz trekking w Pirenejach na szczęście nie przewiduje jednak uczestnictwa w tym szalonym święcie

Puente la Reina

Pomiędzy miastem Pamplona a Olite położone jest maleńkie miasteczko Puente la Reina co oznacza dosłownie „Most Królowej”. W tym miejscu od wieków krzyżują się szlaki pielgrzymkowe do Santiago de Compostela. Camino prowadzące z francuskiego Saint Jean Pied de Port i Camino biegnące z Lourdes. Duża rzeka Arga stanowiła zawsze przeszkodę i niebezpieczeństwo dla pielgrzymów. Z tego powodu w XI w. królowa Mayor rozkazała wybudować tutaj most. Stało się to początkiem miasta.


W Puente la Reina w restauracji Hotelu Bidean zjedliśmy najpyszniejsze na świecie pomidory z tuńczykiem. Nigdy wcześniej nie jadłam czegoś tak dobrego z pomidorów.
Olite, średniowieczne miasto królewskie

Olite nie można pominąć. Pomimo, że leży z boku trasy Pampeluna – Pireneje Atlantyckie, nadłożyliśmy trochę kilometrów, aby obejrzeć Zamek Królewski – Palacio Real de Olite. Zamek został wzniesiony w początkach XV w stylu gotyckim przez króla Nawarry. Niestety piękne malowidła, zdobienia i drewniane elementy budowli spłonęły w XIX w. Został odbudowany, ale nigdy nie odzyskał dawnej świetności. Zwiedzanie Palacio Real de Olite zajmuje trochę czasu. Nasz łatwy trekking w Pirenejach, to również czas na zabytki. Z wież rozciąga się piękna panorama na pagórkowate przedpola Pirenejów Atlantyckich, liczne winnice Nawarry i łąki.


Samo miasteczko też jest ciekawe. Można się zgubić, wędrując pomiędzy wąskimi uliczkami. Koniecznie należy zobaczyć kościół Santa Maria z XIII wieku i popróbować doskonałego wina z Nawarry. Degustacja to obowiązkowy punkt programu naszej wycieczki do Hiszpanii

Z Olite skierowaliśmy się wprost ku Pirenejom. Trasa stawała się coraz bardziej kręta a pogoda coraz bardziej deszczowa. Ze smutkiem spojrzałam w kierunku mijanego klasztoru San Salvador de Leyre. Kilka godzin wcześniej, w Katedrze w Pampelunie, słuchaliśmy gregoriańskich śpiewów w wykonaniu mnichów z tego monastyru. Może kiedyś tu wrócimy? Kilka kilometrów dalej minęliśmy drogę do miejscowości Javier i rodzinnego zamku św. Franciszka Ksawerego. Tutaj również dzisiaj nie zajrzymy. Gdzieś niezauważenie minęliśmy granicę Nawarry. W strugach deszczu powitała nas hiszpańska Aragonia. Wieczorem dotarliśmy do Valle de Hecho (czyt. Eczio) i do naszego hotelu. Teraz czas odpocząć. Z niepokojem spoglądam w niebo, ciężkie od deszczowych chmur.

Punta Bisaurin (2670 m n.p.m.) i Pireneje Zachodnie

Punta Bisaurin to najwyższy szczyt tej części Pirenejów. U podnóża góry, z dwóch stron, znajdują się dwa całoroczne schroniska: Refugio de Gabardito i Refugio de Lizara. Oba schroniska łączy szlak GR11.1 Nasze wejście na Punta Bisaurin zaplanowaliśmy ze schroniska Refugio de Lizara. Trzeba było tu dojechać wąską, zniszczoną drogą, na którą zsunęły się głazy. Przewodnicy i uczestnicy udrożnili jednak przejazd i ruszyliśmy dalej.

W strugach deszczu dotarliśmy do murowanego budynku i od razu ruszyliśmy w stronę kawowo – winnego bufetu. Kawa była w porządku, wino podłe a grappa „ujdzie w tłumie”. Poza tymi pysznymi napojami, schronisko nie oferowało niczego więcej, poza zdziwieniem gospodarza, który Polaków widział pierwszy raz w życiu. Owinąwszy się w peleryny ruszyliśmy w strugi deszczu. Dotarliśmy tylko w rejon przełęczy Colláu de lo Foratón. Łatwy trekking okazała się „mokrą przygodą”.

Chmury nieco przewiało. Popatrzyliśmy na cudowny krajobraz i zarządziłam odwrót. Wrócimy tu za rok, aby zdobyć Punta Bisaurin – najwyższy szczyt w Pirenejach Atlantyckich (albo Baskijskich, albo Zachodnich, jak kto woli). Na koniec jeszcze chwila w ciepełku schroniska Refugio de Lizara i spadamy w dół.
Valle de Roncal i Pic d’Orhy (2017 n.p.m.)
Kolejny dzień obfitował we wrażenia. Najpierw była wycieczka do Roncal, w dolinie Valle de Roncal. Dolina słynie z wyrobu serów, wśród których najważniejszy to ser Roncal. Nazywa się tak samo, jak dolina i wioska. Smakuje wybornie, a bardzo dojrzałe sery konkurują z parmezanem. Roncal to typowo baskijski wyrób. Aby wyprodukować ten ser, potrzebne jest mleko z dwóch ras owiec: owca aragońska i owca rasy lacha z Kraju Basków. Tą baskijską odmianę spotkaliśmy wcześniej, podczas trekkingu na pastwiskach w rejonie Arantzazu. Charakteryzują się bardzo długim, szorstkim włosiem, które nie nadaje się do przędzenia wełny. Po zakosztowaniu serów i drogich zakupach wyruszyliśmy w kierunku miejscowości Isaba i dalej na przełęcz Puerto de Larrau. Przełęcz leży na granicy hiszpańsko – francuskiej. Krajobrazowa droga prowadzi przez jedne z największych w Europie terenów leśnych – Selva de Irati. Nie ma tu wyraźnych szlaków turystycznych, wygodnych schronisk, przydrożnych restauracji. Chciałoby się powiedzieć, za orawską ludową śpiewką: „Hej! kto się tu zapodzie, nachodzi się piyknie…”. I przed takim „nachodzenie się” ostrzegał nas nasz kierowca Jose z Pamplony – który również, dla przyjaciół, organizuje trekkingi w Pirenejach.

Wiatr, deszcz i przenikliwe zimo powitało nas na przełęczy. Spoglądając na niebo i grań, prowadzącą na szczyt Pic d’Orhy, zmieniłam trasę i postanowiłam, że szczyt zdobędziemy „od zawietrznej” Trawersując trawiaste zbocze doszliśmy do małej przełączki. Część grupy z powodu deszczu i zimna postanowiła zawrócić. Ja jednak nie dałam za wygraną. Z kilkoma osobami dotarłam na szczyt o baskijskiej nazwie Muxumurru (1628 m n.p.m.). Po zrobieniu zdjęcia, wyruszyliśmy w drogę powrotną. Tego dnia, nasza wycieczka w Pireneje zakończyła się już po trzech godzinach.
Roncesvalles na szlaku Camino de Santiago

Roncesvalles (bask. Orrega) to piękne, klimatyczne miejsce. Wioska jest malutka, właściwie to osada, w której mamy bary, hotel i dormitoria dla pielgrzymów, ogromny średniowieczny klasztor i kościoły. Roncesvalles to pierwsza miejscowość w Hiszpanii, do której przez Pireneje Zachodnie docierają pielgrzymi z Saint-Jean-Pied-de-Port. Już w XII wieku powstało tu hospicjum, ufundowane przez biskupa Pampeluny. W początkach XIII wieku powstała III-nawowa, gotycka Kolegiata Królewska. Każdego wieczoru jest tutaj sprawowana msza św. ze specjalnym błogosławieństwem dla wędrujących na Camino de Santiago. Ważne miejsca, które koniecznie trzeba zobaczyć w Roncesvalles, to kolegiata, budynek klasztoru, małe muzeum, sala kapitularna i grobowiec króla Sancho VII Mocnego, kaplica św. Jakuba i kaplica Ducha Świętego. Z postacią Sancho VII Mocnego zapoznajemy się również podczas wycieczki do Andaluzji i historią rekonkwisty. Zwiedzanie zabytków, oprócz muzeum, jest bezpłatne.

Z Roncesvalles do Fábrica de Orbaitzeta
Wmieszani w pielgrzymów wyruszyliśmy na szlak. To była łatwa wycieczka w Pireneje. W pierwszym etapie osiągnęliśmy niewielką przełączkę. Stąd rozpościerają się niesamowite widoki. Pireneje Atlantyckie prezentują się niczym Bieszczady. Zatrzymujemy się, aby zrobić zdjęcia.

Następny odcinek to łatwy szlak turystyczny aż do kolejnej przełączki na granicy hiszpańsko – francuskiej. Przejście tego odcinka obfitowało w spotkania z pielgrzymami, którzy zaczęli Drogę do Santiago de Compostela w Saint-Jean-Pied-de-Port. Ponieważ szliśmy w odwrotnym kierunku, ciągle ktoś nas zaczepiał, aby poinformować, że należy iść w drugą stronę. Był też człowiek, który myślał, że zabłądził i chciał do nas dołączyć. Na granicy z Francją opuściliśmy Camino. Zniknęli też pielgrzymi a przed nami otworzyła się rozległa panorama i czas samotnej wędrówki.

Wreszcie po południu dotarliśmy pod szczyt Urkulu (1410 m n.p.m.). Trawiastym zboczem podeszliśmy do ruin wieży z czasów rzymskich i rozpoczęliśmy lunch.


Potem już tylko łatwe zejście do Azpegi. Okolica obfituje w stanowiska archeologiczne i dolmeny. W Valle de Aezkoa powitali nas Baskowie. Po polsko-baskijskim, mocnym powitaniu przy pomocy owocowej basetxe wróciliśmy do Roncesvalles.


Larhun (905 n.p.m.) góruje nad oceanem
W kierunku zachodnim Pireneje Atlantyckie obniżają się znacznie, aby zejść do poziomu „0” nad Zatoką Biskajską. Ostatnim, wybitnym szczytem w paśmie granicznym jest Larhun (905 m n.p.m.) – święta góra Basków. Chociaż góra nie jest wysoka, wycieczka zajęła nam cały dzień. Ze szczytu widać było z jednej strony ośnieżone Pireneje Wysokie, z dominującymi gdzieś w oddali najwyższymi szczytami: Pico Aneto, Monte Perdido, Vignemale i oczywiście nasz Punta Bisaurin. Z drugiej strony bezkres Oceanu Atlantyckiego. Fantastyczne, pełne mocy miejsce.


San Sebastian i Zatoka Biskajska
Wieczorem dotarliśmy do królewskiego miasta San Sebastian (bask. Donostia). Spacer wzdłuż plaży obfitował we wrażenia – przypływ uświadamiał potęgę oceanu. W wieczornym podnieceniu krążyliśmy po wąskich uliczkach, tętniących życiem i z zapachem wyśmienitych dań z ryb i owoców morza. San Sebastian to miasto smaków. Sztuka kulinarna wykładana jest na miejscowej wyższej uczelni, w mieście istnieją kluby kulinarne – miejsca spotkań i degustacji wyśmienitych potraw (niestety, dostępne tylko dla mężczyzn).
San Sebastian to również hiszpański kurort królewski. Podczas, gdy francuska arystokracja odpoczywała w nieodległym Biarritz, hiszpańska rodzina królewska przebywała w San Sebastian. Swój pałac miała tutaj królowa Hiszpanii Maria Krystyna Austriacka, żona króla Alfonsa XII. Była siostrą Karola Stefana Habsburga, właściciela m.in. dóbr żywieckich i matką chrzestną Marii Krystyny Habsburg – żywieckiej księżnej. Na ścianie Pałacu Habsburgów w Żywcu można oglądać tablicę, upamiętniającą wizytę królowej Marii Krystyny w Żywcu. To taki „polski detal” podczas naszej wycieczki do San Sebastian.

Na jednym ze skwerów San Sebastian „wędruje” na swoim koniu Don Kichot z la Manchy i jego giermek Sancho Pansa – bohaterowie powieści Miguela de Cervantesa. Cudowne miejsce na ziemi….

Gernika – Lumo
Od niepamiętnych czasów, pod pradawnym dębem spotykali się na wiecach baskijscy przywódcy. To było najświętsze miejsce Basków, Sanktuarium ich wolności, odrębności i niezależności. Gernika – Lumo to najstarsza stolica Kraju Basków. W czasie wojny domowej w Hiszpanii Baskowie przeciwstawiali się gen. Franco i podkreślali swoje dążenia dotyczące odrębności narodowościowej. W roku 1937, na prośbę gen. Franco, Niemcy zbombardowały Gernikę. Pod gruzami umierali ludzie. Generał Franco zabronił udzielania pomocy rannym i pogrzebania zabitych. Gernika stała się symbolem cierpienia i śmierci. Pablo Picasso poświęcił tej tragedii jedno ze swoich dzieł – Guernika. W Gernika – Lumo znajduje się kopia dzieła.

San Juan Gaztelugatxe
Wycieczka w Pireneje Atlantyckie dobiega końca. Cudownym wybrzeżem Atlantyku zmierzamy do Bermeo i dalej do Gaztelugatxe. Gaztelugatxe w języku baskijskim znaczy „skalista wyspa”. Jest to wystająca z morza skała, na której w IX wieku templariusze wybudowali kaplicę św. Jana Chrzciciela. Wyspa została połączona z lądem długim mostem, który musimy pokonać, chcąc dostać się w to miejsce. Chociaż nie jest to typowy trekking, czeka nas pełen wrażeń spacer wąskim przesmykiem, z morzem po obu stronach.

Bilbao – „miasto w dziurze”
Bilbao (bask. Bilbo ) położone jest ok. Km 10 km od ujścia rzeki Nervión do morza. Niegdyś rzeka była żeglowna – wpływały nią do portu w Bilbao statki, załadowane wszelakim towarem. Droga morską wywożono żelazo i wełnę. W Bilbao wydobywano na wielka skalę rudę żelaza, istniały kopalnie i huty. Wpływanie statków w górę rzeki umożliwiały ogromne przypływy wód oceanu. Dodatkowo pracowały jeszcze kobiety, które, opasane konopnymi linami, pomagały wciągać statki do portu. Tym kobietom, na nabrzeżu rzeki Nervión wzniesiono pomnik.

W latach 70 – tych nastąpił kryzys. Stopniowo zamykano kopalnie i huty, transport morski stracił na znaczeniu, domy robotników popadły w ruinę a w mieście zapanowała bieda i skrajne bezrobocie. Baskowie jednak uporali się z kryzysem. Przyjęto projekt rozwoju miasta i rozbudowy, zaciągnięto gigantyczne pożyczki. Niemal doszczętnie wyburzono paskudne, pogórnicze osiedla. Wzniesiono nowe, czyste budynki. Aby przyciągnąć turystów, Baskowie postarali się o utworzenie tutaj europejskiej filii Guggenheim Muzeum (główna siedziba znajduje się w Nowym Jorku). Pomimo biedy i bezrobocia, mieszkańcy zgodzili się na dodatkowy podatek, przeznaczony właśnie na to muzeum. Inwestycja okazała się bardzo opłacalnym pomysłem.
W 1997 r powstało Museo Guggenheim Bilbao – jedno z najlepszych muzeów sztuki, które przyciąga tysiące ludzi z całego świata. Projekt wykonał Frank Owen Gehry ( Ephraim Goldberg ), architekt amerykański. Ciekawostką jest, że jego matka była Polką, urodziła się w Łodzi, a na łódzkim cmentarzu można odnaleźć grób jego pradziadków.

Guggenheim Muzeum w Bilbao to olbrzymi niby – statek, wybudowany z blachy tytanowej i szkła. Przed obiektem stoi gigantyczny stwór, przypominający pająka, owiany ciągle wydobywającą się mgłą. Wnętrza gromadzą dzieła sztuki z całego świata.
Bilbao, podobnie jak San Sebastian, to miasto doskonałych potraw. Restauracje serwują wszelakie przekąski z pieczywa, serów, owoców morza czy warzyw. Słodkości i tapas kuszą kolorami i smakiem. Ale uwaga: owoców morza nie skosztujecie w poniedziałki – kutry rybackie w niedzielę mają dzień wolny i świeży towar nie jest dostarczany.

Zapraszam Was wszystkich na wędrówkę po szlakach Pirenejów Zachodnich, Atlantyckich, w Kraju Basków. Trekking jest łatwy, w programie jest dużo zwiedzania a towarzystwo zawsze najlepsze.

Autor tekstu: Anna Piątek-Morawiec, zdjęcia: Anna Piątek-Morawiec
Tekst oraz zdjęcia są naszą własnością i są chronione prawem autorskim. Nie wolno ich kopiować ani rozpowszechniać bez zgody autorki.